czwartek, 21 maja 2015

ROZDZIAŁ XII

ROZDZIAŁ XII

- Co ty tu robisz? - spytał.
- Chciałam cię odwiedzić i sprawdzić jak się czujesz - odparłam z delikatnym uśmiechem.
- Po co?
- Bo... mi na tobie zależy.
Na te słowa podniósł się do pozycji półsiedzącej i wytrzeszczył oczy. 
- Naprawdę jestem na jakimś haju.
- Nie - zaśmiałam się. - Nie jesteś na żadnym haju.
- To jak to inaczej wytłumaczyć?
- Myślę, że jest na to pewien sposób - odparłam i chciałam się do niego zbliżyć, kiedy do sali niespodziewanie wszedł lekarz.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy chórkiem. Ja po polsku, on po angielsku.
- Jak się pan czuje? Występują jakieś skutki uboczne narkozy? Może mdłości czy zawroty głowy?
- Zwidy i omamy słuchowe.
- Słucham? - zaśmiał się.
- Nie nic. Wszystko w porządku .
- Za jakąś godzinę zabierzemy pana na prześwietlenie i zobaczymy miejsce zrostu. Jeśli wszystko będzie dobrze, a jutro nie pojawią się jakieś komplikacje, to pojutrze będzie pan już wolny. A pani to...
- Przyjaciółka - powiedziałam szybko.
- Proszę za długo nie siedzieć.
- Dobrze.
Mężczyzna w białym stroju opuścił salę. Zastanawiałam się co powinnam powiedzieć, na szczęście Facu zrobił to pierwszy.
- Uriarte mnie sprzedał - zaśmiał się lekko.
- Na moją prośbę - zawtórowałam mu.
- Nie wierzę, że przyjechałaś sobie ot tak żeby mnie zobaczyć, więc co jest?
Nabrałam powietrza do płuc i wypuściłam je powoli, patrząc jednocześnie w oczy Argentyńczyka.
- Nie chcę, żebyś wyjechał.
- Na to już raczej za późno. Mam zarezerwowany lot.
- Inaczej. Nie chcę, żeby nasza znajomość zakończyła się w taki sposób.
- Nie dałaś szansy na jej inny koniec.
- Ja?! - prawie krzyknęłam, ale niemal od razu opanowałam emocje. - Przepraszam.
- Tak, ty. Potraktowałaś mnie jak ostatniego śmiecia, którym można się zabawić i wyrzucić kiedy się znudzi.
- To nie jest tak...
- A jak? Kiedy powiedziałem, że cię kocham, byłem z tobą całkowicie szczery.
- Wiem - odparłam z trudem, usiłując opanować narastającą gulę w gardle.
- Nie zdradziłem cię. Wtedy w mieszkaniu do niczego nie doszło. Nie z mojej strony. To ta dziewczyna zaczęła się rozbierać i chciała do czegoś doprowadzić, ale dzięki Bogu przyszłaś i ją spłoszyłaś. Nigdy bym cię nie skrzywdził. Nie po tym co przeszłaś.
Jego słowa raniły jak nóż. Wiedziałam, że mówi prawdę i uświadomiłam sobie, że cała wina leżała po mojej stronie. Byłam taka głupia. Najgorsze jednak było to, że nie wiedziałam jak to naprawić i spróbować go zatrzymać. Mimo chaosu w głowie i natłoku różnorakich myśli, wysiliłam się na wypowiedzenie jak najbardziej odpowiednich słów.
- Jestem idiotką. Nie wiem co mnie opętało. Wtedy u ciebie...
- Przecież...
- Nie przerywaj mi, proszę - powiedziałam łamiącym się głosem. - Po prostu byłam tak wściekła, tak sfrustrowana, że widocznie emocje wzięły górę. Spotkałam Igora, chciałam się zemścić i przez to wylądowaliśmy w łóżku. Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia bo wiedziałam, że zrobiłeś dokładnie to samo. Z czasem powróciły dawne wspomnienia. Sama nie wiem jak to się dalej potoczyło. Może brakowało mi bliskości? Przy Igorze zawsze czułam się jak omotana, jak uzależniona od jego spojrzenia, jego głosu, czy dotyku. To silniejsze ode mnie i naprawdę ciężko mi z tym walczyć, chociaż sama właściwie nie wiem czemu. Kiedy doznałeś kontuzji, poczułam jak moje serce rozrywa się na dwa kawałki, które przynależą do dwóch różnych osób. Bałam się o ciebie. Poczułam ogromny żal i smutek, a przez tą wiadomość o twoim wyjeździe uświadomiłam sobie, że...
- Nie kończ.
- Tak naprawdę sama nie wiem czego chcę, ale jednej rzeczy jestem w stu procentach pewna. To nie może się tak skończyć - dodałam i pozwoliłam na spłynięcie jednej słonej kropli po moim policzku.
W odpowiedzi przytulił mnie do siebie i pozwolił dać upust emocjom, jednak przez cały ten czas nie wypowiedział ani słowa. Po chwili w końcu to zrobił.
- Już za późno - powiedział spokojnie.
Nie mówiąc nic wstałam, zasunęłam za sobą krzesło i powolnym krokiem opuściłam jego salę w nadziei, że wydarzy się coś niespodziewanego. Minęłam tylko w przejściu Nicolasa i nie wymieniając z nim ani jednego zdania opuściłam szpital i udałam się do samochodu. Było mi tak ciężko, że nie byłam nawet w stanie wsadzić kluczyka do stacyjki i odpalić silnika. Przez chwilę patrzyłam tylko w jeden bliżej nieokreślony punkt. Zacisnęłam powieki i spróbowałam zatrzymać cisnące się do oczu łzy, jednak przyniosło to marny skutek. Przełknęłam głośno ślinę, wypuściłam nierówno powietrze i po odpaleniu samochodu odjechałam z piskiem opon.
Wieczorem...
- Ej, co jest? - spytał Igor, kiedy zauważył mnie siedzącą na balkonie z papierosem i piwem.
- Nic.
- Nic? Czyli bez powodu zakosiłaś mi fajkę i browara?
- Tak.
- Byłaś u Adama?
- Tak.
- Więc to przez niego! - krzyknął, co nie zrobiło na mnie większego wrażenia.
- Nie.
- No to przez kogo? - zapytał zirytowany.
- Przez nikogo - odparłam i odwróciłam wzrok.
- Patrz na mnie jak do ciebie mówię!
- Nie mam ochoty - powiedziałam beznamiętnie i opuściłam balkon..
- A idź ty! - machnął ręką i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Każdy chociaż raz w życiu widział szmacianą lalkę. Wiedział do czego służy i jak się nią bawić. W tym momencie czułam się właśnie tak jak ona. Zupełnie wyprana z emocji, nie reagująca na zewnętrzne bodźce i nieświadoma tego co dzieje się wokół. Nie mając ochoty na kolację udałam się pod prysznic i mimo godziny 20 skierowałam ku sypialni. Zanim to jednak zrobiłam, zajrzałam mimowolnie do uchylonych drzwi dawnego pokoju Adama, a obecnie Igora. Panował tu niezły bałagan. Wszędzie walały się porozrzucane ciuchy, książki i inne gadżety. Odruchowo podeszłam do jednej z otwartych szuflad  i zauważyłam to, co znałam aż za dobrze. Dwie przeźroczyste torebeczki z białym proszkiem i listek ciemnobrunatnych tabletek nijak nie przypominających tych na przeziębienie. Jego ostatnie zachowania w połączeniu ze znalezionymi rzeczami dały mi jeden wniosek. Dziś nie miałam na to siły, ale jutro miałam zamiar zrobić z tym porządek. Z wyraźnie podniesionym ciśnieniem i "akcesoriami" Igora udałam się do siebie i zamknęłam drzwi dając upust zmęczeniu.
Rano...
Wstałam i ubrałam się, po czym pokierowałam w stronę kuchni w celu zaparzenia mocnej kawy. Mimo usilnych prób nie mogłam spać. Nie udało mi się również zatuszować opuchlizny pod oczami wywołanej płaczem i nieprzespaną nocą. Usłyszałam otwierane drzwi pokoju i wynurzającą się z nich postać w bokserkach.
- Mógłbyś posprzątać w tym pokoju - powiedziałam, upijając czarną ciecz z kubka.
- Co? - wymamrotał zaspany.
- W bałaganie można znaleźć bardzo dużo ciekawych rzeczy - kontynuowałam.
- Możesz jaśniej?
- Na przykład dwie działki prochów i tabletki "ziołowe".
- Co ty pieprzysz?!
- To! - krzyknęłam i rzuciłam w niego wcześniej wspomnianymi rzeczami.
- Grzebiesz mi w rzeczach?! - ryknął i zbliżył się do mnie.
- Co? Przywaliłbyś mi, nie? Jeszcze dzisiaj nie brałeś, pewnie cię ciągnie - odparłam ironicznie.
- Dlaczego kurwa grzebiesz w moich szufladach?!
- Bo to mój dom i moje szuflady!
- Jesteś głupia i nic nie rozumiesz!
- Ty jesteś głupi, bo trzymasz takie gówno na widoku - zaśmiałam się , czując satysfakcję.
Nie myśląc dużo podszedł do mnie na minimalną odległość i złapał gwałtownie za ramię powodując to, że byłam zmuszona wstać z krzesła.
- Czekam. Numer na policję już wybrany - mówiłam spokojnie, doprowadzając go do coraz większej furii.
Słysząc to od razu się uspokoił. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i zrobił to, czego nigdy bym się w tej chwili nie spodziewała...
____________________________________________________________

Nareszcie we własnym domu i nareszcie bezproblemowy dostęp do komputera :D Pytanie - co zrobił ten zły i nielubiany przez Was Igor? :D Wczoraj przeżyłam jeden z najgorszych dni w moim życiu - maturę ustną z polskiego, brr. Na szczęście już po wszystkim i został ostatni egzamin do zaliczenia :) A co u Was? Mam nadzieję, że zdecydowanie mniej stresu, a więcej miłych i przyjemnych rzeczy ;) Wiecie, co będzie za tydzień? <3 Na pewno doskonale wiecie ;D W tej pogodnej atmosferze żegnam się z Wami i oczywiście zapraszam w niedzielę (może być też częściej :D) na rozdział uwaga... trzynasty! :) To wcale nie oznacza, że musi być pechowy, ale ocenę pozostawię już Wam ;) Do niedzieli, buziaki ;*

#uzależniona_od_siatkówki

P.S - Kapitan Kłos - hot or not? ;D

2 komentarze:

  1. jak mogłaś urwać w takim momencie... kobieto chyba cię zamorduję normalnie, dodawaj mi tu szybko następny, ale już :D

    Zapraszam na nowe opowiadanko z Andrzejem Wroną w roli głównej. Komentarze mile widziane :)
    http://doswiadczeniprzezlos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz ;) Nowe opowiadanie, a zwłaszcza siatkarskie? Biorę w ciemno! :) Na pewno będę czytać ;) Pozdrawiam :)

      Usuń