ROZDZIAŁ IX
8:30. Czas opuścić mieszkanie. Po dwudziestu minutach drogi przekroczyłam próg bełchatowskiej hali. Przejście przez korytarz prowadzący na boisko trwało wieczność. W końcu dotarłam na miejsce i ujrzałam całą grupę graczy na rozruchu. Podeszłam do trenera i przywitałam się grzecznie.
- Muszę pójść na chwilę do swojego gabinetu, wiesz co masz robić – powiedział mężczyzna, a po chwili w zniknął w ciemnym, długim korytarzu wyprowadzającym z parkietu.
Kiedy tylko straciłam go z pola widzenia, niczym poparzona wyrwałam do magazynu. Myślałam, że to dobra metoda aby ukryć się przed pewną osobą, jednak nie minęła nawet minuta, kiedy usłyszałam znaczące chrząknięcie.
- Pogadamy?
- Teraz? Jestem zajęta.
- Po treningu – odpowiedział i wrócił do grupy biegających wokół boiska kolegów.
Czyli jednak rozmowa była nieunikniona. Przez cały ten czas czułam ścisk w żołądku, a ręce odmawiały mi posłuszeństwa. Jak na złość czas minął bardzo szybko, przez co nim się obejrzałam, stałam przed „Energią” przestępując z nogi na nogę. Po chwili ujrzałam wyłaniającą się, prawie dwumetrową sylwetkę.
- Pięknie wyglądasz – uśmiechnął się, co bezskutecznie próbowałam odwzajemnić.
- Chcesz rozmawiać tutaj?
- Nie, przejdźmy się – powiedział, jednak nie dane było nam zrealizować tego planu, gdyż naszym oczom ukazał się nie kto inny, a Igor.
- Więc to ten frajer – zaśmiał się.
- Co ty tu robisz? – zdziwiłam się.
- Chciałem zobaczyć gdzie praktykujesz. Nie sądziłam, że będę miał aż takie szczęście, że uda mi się osobiście poznać twojego byłego.
- Co on mówi? – spytał Facu. – Poza tym kto to w ogóle jest?
- Igor.
- Ten Igor?!
- Przydupas ma jakiś problem? – zapytał blondyn i zbliżył się do nas na minimalną odległość.
- Ala, o co tu chodzi?
- Jeśli nie chce ci dać spokoju, to chętnie wytłumaczę mu, że jego czas już minął – powiedział Igor i popisowo przyciągnął mnie do siebie.
- Możesz mi do cholery wyjaśnić co jest grane?!
Po chwili zostałam nachalnie przyparta do ust blondyna, co skutecznie wyprowadziło bruneta z równowagi. Z nosa Igora wydobyła się czerwona ciecz, przez co nie chciał pozostać dłużnym Argentyńczykowi. Na całe szczęście zauważyłam opuszczających halę Srećko i Aleksę.
- Chłopaki! – krzyknęłam, po czym natychmiast znaleźli się pomiędzy okładającą się dwójką i skutecznie rozdzielili ją od siebie.
- Alicja! – krzyczał Facu, szarpiąc się w rękach jednego z siatkarzy.
- Frajer, ale potrafi nieźle przypierdolić – zaśmiał się ze satysfakcją Igor i zaczął oddalać, przy czym dodał tylko – Czekam na ciebie, skarbie.
Stałam jak wryta i nie wiedziałam co mam zrobić. Gdyby nie przytrzymujący Facundo koledzy, jestem pewna, że rzuciłby się nie tylko na blondyna, ale też i na mnie.
- Jak mogłaś? – spytał próbując się opanować.
- To w ogóle nie miało być tak – odparłam, starając się pamiętać o oddychaniu.
- A jak?!
- Bo to… to wszystko przez ciebie! – krzyknęłam, zmieniając diametralnie strategię.
- Przeze mnie?!
- Tak! Gdybyś nie obściskiwał się z jakąś cycatą blondyną, to w ogóle by do niczego nie doszło!
- Z nikim się nie obściskiwałem, kretynko i gdybyś dała mi chociaż raz dojść do słowa, to wiedziałabyś jak było naprawdę! A wy mnie puśćcie do cholery!
- O przepraszam bardzo, ale nikt normalny nie zaprasza obcej baby do domu i przymila się do jej, kiedy teoretycznie ma się dziewczynę!
- Właśnie widzę jaka z ciebie dziewczyna! Najpierw wypłakujesz mi się w ramię i przeżywasz jak bardzo skrzywdził cię ten popierdoleniec, a później liżesz się z nim tuż obok mnie! Wiesz kim jesteś?!
- Odezwał się świętoszek! Widocznie lepszy jest nawet największy popierdoleniec, niż ty! – krzyknęłam i zakończyłam tą bezsensowną wymianę zdań, bądź co bądź na otwartej przestrzeni, na której znajdowało się sporo ludzi.
Facundo
- Możecie mnie już w końcu puścić? – powiedziałem i po wyrwaniu się z uścisku obserwowałem, jak jej sylwetka oddala się w szybkim tempie.
- Stary, co tu się stało? – zapytał Lisinac.
- Nic. Właśnie byłeś świadkiem tego, jacy w tym kraju żyją pojebani ludzie – fuknąłem i zabrałem ze sobą swój treningowy plecak, po czym skierowałem się do samochodu i udałem w drogę powrotną do domu.
Alicja
- Po co urządziłeś tą scenkę? – spytałam z wyrzutem.
- Pomogłem rozwiązać twój problem – odpowiedział z satysfakcją.
- Chciałam to załatwić sama.
- Strasznie nerwowy ten koleś.
- Co nie zmienia faktu, że zachowałam się podle.
- E tam, po prostu od dzisiaj jesteś już z właściwą osobą – powiedział i objął mnie ramieniem.
- Naprawdę? Jestem?
- No jeśli ostatnie igraszki nie dały ci odpowiedzi, to chętnie to powtórzę – zaśmiał się.
Niby wiedziałam, że kocham Igora mimo tych wszystkich wad i rzeczy, które mi zrobił, jednak to stało się zbyt łatwo i zbyt szybko. Praktycznie w jeden dzień przewrócił mój poukładany względnie świat do góry nogami. Działał na mnie jak narkotyk, od którego jeszcze niedawno sam był uzależniony. W życiu chyba tak to jest, że zawsze chcemy to, czego nie możemy mieć, a gdy już to mamy, nie umiemy się tym w pełni cieszyć.
- Idziemy do ciebie?
W odpowiedzi pokiwałam głową, a po kilkunastu minutach znów znaleźliśmy się nadzy na łóżku, przypominając sobie ponownie nasze ciała i dotyk. Czułam, że teraz powinno być już lepiej. Wkrótce znów przyzwyczaję się do jego obecności i wkrótce znów będę mogła żyć pełnią szczęścia, którą mimo wszystko dawał mi on, blondyn o zwichrzonej czuprynie.
Miesiąc później…
- U mnie też wszystko dobrze. Można powiedzieć, bardzo dobrze – odpowiedziałam śmiejąc się, gdyż Igor doskonale wiedział gdzie mam łaskotki, co perfidnie w tym momencie wykorzystywał.
- Nie podoba mi się, że z nim jesteś.
- Oj Adaś, uwierz mi, że jest cudownie. Nie musisz się martwić.
- Boję się, że skończy się tak samo jak ostatnio.
- Ale to już nie jest to samo – powiedziałam z uśmiechem.
- No oby. To co? Jeszcze trzy miesiące i witam cię w Warszawie?
- Tak jest.
- A jak tam Facundo?
- Em, wiesz co, oddzwonię do ciebie jutro, muszę kończyć, buziaki, pa.
- Ale go spławiłaś – zaśmiał się blondyn.
- Nie spławiłam. Naprawdę musiałam kończyć, bo ktoś tu bezczelnie wykorzystuje moje słabe punkty – powiedziałam rozbawiona.
- Idziesz jutro do tej hali?
- Tak. Jeszcze przez trzy miesiące muszę tam chodzić. Jeśli trener da mi dobre rekomendacje, to może uda mi się chociaż na dwa tygodnie wyskoczyć do Austrii.
- Naprawdę cię aż tak tam ciągnie? Już prawie koniec sezonu.
- Nie szkodzi. To miejsce jest magiczne.
- Wiesz, jakie miejsce jest jeszcze magiczne? – spytał i wskazał na niepościelone łóżko w mojej, to znaczy teraz w naszej sypialni.
Dzień później…
- Ala, podaj tejpy! – krzyknął trener.
- Dla kogo?
- Dla mnie – usłyszałam.
Podeszłam niechętnie do właściciela tego głosu, po czym uklękłam przy nim i spytałam beznamiętnie o którą nogę chodzi.
- Uważaj trochę – upomniał mnie, kiedy widocznie okazałam się być niezbyt delikatna.
- To ty uważaj jak grasz – odparłam nie podnosząc nawet wzroku.
Po chwili Argentyńczyk wstał i upewnił się, czy może bez problemu chodzić i skakać. Reszta treningu upłynęła spokojnie. Wróciłam do domu, lecz nie zastałam w nim Igora. Zrobiłam sobie jakąś przekąskę i zasiadłam przed telewizorem, czekając na chłopaka. Po jakimś czasie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i znajomą twarz.
- Cześć – powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć.
Po przejściu niewielkiego dystansu znalazł się tuż przy mnie i odkładając trzymany przeze mnie pusty talerz naparł na mnie swoimi ustami.
- Ty naprawdę jesteś jakiś niewyżyty – zaśmiałam się.
- Muszę nadrobić roczne zaległości – odpowiedział i spojrzał na mnie. Niby wszystko było w porządku, ale miałam dziwne wrażenie, że coś z nim jest nie tak.
- Chodź do łóżka – zaproponował.
- Nie. Nie mam ochoty – odparłam i zaczęłam obserwować jego reakcję.
- Dlaczego nie? – spytał nerwowo, zaciskając kurczowo pięść.
- Wszystko w porządku?
- Odpowiedz na moje pytanie! – krzyknął, po czym od razu się zreflektował i uspokoił ton. – Sorry. Pójdę pod prysznic.
W nocy…
Przebudziłam się nagle i spojrzałam na zegarek. 2:04. Miejsce koło mnie było puste, dlatego postanowiłam wstać i poszukać mojego współlokatora. Była idealna cisza, dzięki czemu usłyszałam cichy głos.
- Już niedługo.
- Niczego się nie domyśla.
- Wpadnę jutro.
- Tylko zostaw coś dla mnie. Do jutra.
Nie wiedząc o co chodzi wróciłam do łóżka i poczekałam na niego. Kiedy się położył, nie spodziewał się, że nie śpię.
- Jesteś wampirzycą – zaśmiał się.
- Rozmawiałeś z kimś przez telefon?
- No co ty, zobacz która godzina. Wszyscy normalni ludzie już dawno śpią. Ty też powinnaś. Dobranoc – powiedział i objął mnie w pasie.
Jemu udało się szybko odpłynąć, jednak ja miałam z tym spory problem. Zastanawiałam się, o co może chodzić i co najważniejsze, dlaczego Igor mnie okłamywał...
____________________________________________________________
Dziewiątka :) Może niezbyt długa i porywająca, ale rozdział kolejny będzie o wieeele dłuższy i ciekawszy ;) Co porabiacie? Odliczacie już dni do wakacji? W końcu nie ma to jak wyłożyć się na kocu lub leżaczku i ogrzewać cieplutkimi promieniami słońca :) Jeszcze 18 dni i witajcie Biało-Czerwoni <3 Następna część opowiadania teoretycznie w czwartek, ale wiecie, może coś się pojawi wcześniej? ;) Zobaczymy, a tymczasem życzę Wam miłego dnia i całuję mocno ;*
#uzależniona_od_siatkówki
Rozdział świetny:) Trochę mnie martwi,że Alicja tak szybko wybaczyła Igorowi, a ten nadal ją okłamuje. Mam nadzieję,że niedługo wszystko się wyjaśni i Ala będzie z Facundo. Czekam z wielką niecierpliwością na następny:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Powiem tak - może się wyjaśni, może nie, czas pokaże ;)
UsuńJaki świetny rozdział! Tyle się w nim dzieje!
OdpowiedzUsuńChyba nie muszę mówić, że nie lubię Igora.... On w ogóle nie pasuje do Ali, która mogłaby być trochę rozsądniejsza no ale cóż...
Mam nadzieje, że w następnym rozdziale okaże się, że Igor wcale nie jest taki fajny i w ogóle się nie zmienił a Alicja zobaczy, że popełniła błąd.
A Conte z pewnością jej wybaczy (no pewnie nie od razu no ale zawsze)
Weny!
POZDRAWIAM :*
Dziękuję za miły komentarz :) Również pozdrawiam, a co do "akcji", wszystko się okaże w najbliższym czasie ;)
Usuń