poniedziałek, 18 maja 2015

ROZDZIAŁ XI

ROZDZIAŁ XI

- Na zdrowie – powtórzył po raz trzeci Wojtek, kiedy siedzieliśmy na ławce rezerwowych.
- Dziękuję – odpowiedziałam markotnie i zużyłam już chyba piątą chusteczkę do nosa.
- Cofam moje słowa o leczniczym działaniu nadmorskiego powietrza – zaśmiał się.
- To nie od tego.
- Może powinnaś iść do domu?
- Nie, za godzinę i tak koniec treningu więc jakoś wytrzymam.
- Skoro tak mówisz – uśmiechnął się.
Niespodziewanie na hali pojawił się Argentyńczyk i po przywitaniu się ze wszystkimi kolegami podszedł do trenera. Zarówno mina jednego jak i drugiego nie była zbyt radosna, jednak siedziałam zbyt daleko aby usłyszeć o czym mówią. Po rozmowie Falasca poklepał go po zdrowym ramieniu i gestem ręki wskazał najprawdopodobniej to, aby udali się do jego gabinetu.
- Ala, pozagrywaj w przyjmujących, zaraz wrócę.
Spełniłam prośbę hiszpańskiego szkoleniowca i zabrałam się za celowanie w graczy, mimo to moje myśli zaprzątało co innego, niż obieranie właściwego kierunku dla lotu piłki. Kilka minut później wrócił trener i oznajmił koniec treningu. Trochę mnie to zdziwiło, lecz bez żadnych zbędnych słów każdy zrobił to co do niego należało. Po szybkim uprzątnięciu boiska byłam wolna i z czystym sumieniem mogłam opuścić „Energię”. Dosłownie w tym samym momencie opuścił ją Facu. 
- Hej, wszystko w porządku? – spytałam.
- Tak – odpowiedział niemrawo.
- Jak ręka?
- Bywało lepiej.
- Co to znaczy? Coś nie tak? – zaniepokoiłam się.
- Pojutrze mam zabieg.
- Jaki zabieg? Przecież…
- Normalny. Byłem dzisiaj na prześwietleniu. Mam mały odłamek kości, przez który czuję ból.
- Przykro mi – powiedziałam szczerze.
- Wątpię.
- Posłuchaj, to co wydarzyło się między nami to jedno, ale to nie znaczy że w ogóle mnie nie obchodzisz.
- Cóż za zmiana – odparł ironicznie.
- Żadna zmiana, nie traktuj mnie jak wroga.
- Nie traktuję.
- Nie możemy zachowywać się jak dawniej? Przynajmniej w pewnym stopniu? – spytałam.
- Chyba za dużo się zmieniło.
- To prawda, ale…
- Muszę już iść.
- Naprawdę mamy się tak traktować przez pozostałe dwa miesiące?
- Nie. Do końca sezonu będę wykluczony z gry, więc tak naprawdę to chyba nasze ostatnie spotkanie – powiedział, a mnie jakby momentalnie coś uderzyło w samo serce.
- To znaczy?
- Po operacji wracam do domu. 
- Czyli to naprawdę nasze ostatnie spotkanie – odparłam drżącym głosem.
- Tak chyba nawet będzie lepiej.
- Wcale nie – mówiłam, próbując powstrzymać łzy, które ni stąd ni zowąd zaczęły napływać mi do oczu.
- Mimo wszystko miło było cię poznać – powiedział i już miał się oddalić, kiedy dorwałam się do niego i z całej siły wtuliłam w jego tors.
- Mi ciebie też.
Po powrocie do domu czułam się okropnie zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nie dość, że rozsadzało mi głowę od środka, miałam gorączkę i paskudny katar, to jeszcze przygniatała mnie myśl o tym, że już więcej nie zobaczę Facundo. Owszem, między nami od kilku tygodni nic się nie układało. Żyliśmy wyrzutami względem siebie i żadne z nas nie chciało przyznać się do winy, albo chociaż unormować naszych stosunków. Mimo, że byłam od prawie dwóch miesięcy z Igorem, dzisiejsza wiadomość zupełnie zbiła mnie z tropu i rozpaliła na nowo bliżej nieokreślone uczucie i żal, że musiało się to w ten sposób zakończyć.
- Igor? – zawołałam z łóżka, gdy usłyszałam otwierające się drzwi.
- No?
- Chodź do mnie – poprosiłam. Nie chciałam być teraz sama.
- Co jest?
- Nic, po prostu się stęskniłam.


Po chwili zdjął buty i położył się tuż obok mnie.
- Tak o wiele lepiej – obdarzyłam go uśmiechem, jednak zaniepokoił mnie jego wzrok, a tak dokładniej same oczy. Jego źrenice były ogromne, a oddech przyspieszony. Znałam aż za dobrze te symptomy i wiedziałam czego dotyczą.
- Gdzie byłeś? – spytałam podejrzliwie – U kumpla?
- Tak.
- Mogę chociaż wiedzieć jak ma na imię?
- Norbert. Śledztwo prowadzisz? 
- Nie. Po prostu spędzasz z nim dużo czasu, przyjaźnicie się, a ja go nawet nie znam.
- Nie spodobałby ci się.
- Dlaczego?
- Bo nie i już! – wzburzył się, dając mi przy tym dodatkowy powód do myślenia.
Nazajutrz czułam się trochę lepiej. Spędziłam spokojnie cały trening w „Energii”, jednak do pełni szczęścia brakowało mi tej jednej, jedynej osoby z numerem siedem na koszulce. Im dłużej się zastanawiałam, tym bardziej nie chciałam kończyć tej znajomości w taki gówniany sposób. Wiedziałam, że mam kilka dni żeby to naprawić, ale nie za bardzo miałam pomysłu jak się do tego zabrać. W pewnej chwili mnie olśniło.
- Nico, możemy pogadać?
- Dobrze, tylko daj mi się przebrać – odpowiedział z uśmiechem. 
Tak. Mimo że był przyjacielem Facu i również wkurzało go moje zachowanie, nie potrafił być na dłuższą metę dla kogoś niemiły i zawsze potrafił znaleźć chwilę na rozmowę, z czego kilkakrotnie już skorzystałam.
Po chwili…
- No to o czym chciałaś rozmawiać?
- Chodzi mi o Facundo.
- Domyślam się.
- Naprawdę za kilka dni wraca do domu?
- Tak. Nic tu po nim z chorą ręką. 
- Możesz mi powiedzieć, w którym szpitalu będzie miał tą operację?
- Nie wiem czy powinienem. Jeśli by chciał, pewnie sam by to zrobił.
- Ale nie zrobił. Proszę cię, Nico. Chciałabym to naprawić, a przynajmniej rozstać się w inny sposób.
- Znowu namieszasz mu w głowie.
- Nie namieszam, przysięgam. Po prostu powiedz mi, który to będzie szpital.
- Posłuchaj. Umówmy się tak, że kiedy go tam zawiozę, wybadam sytuację i dam ci znać ok?
- Ale…
- Ok?
- Dobrze. Dzięki – odparłam z lekkim uśmiechem, po czym obydwoje rozeszliśmy się w innym kierunku.
Dzień później...
Sobota. Byłam umówiona z Adamem na spotkanie. Musiałam szybko się uwinąć i pędzić na autobus do Warszawy. Mało brakowało, a spóźniłabym się i musiałabym czekać całą godzinę na następny. Po sprawnie przebytej podróży i dostaniu się komunikacją miejską w odpowiednie miejsce, dotarłam pod odpowiednie drzwi.
- Cześć księżniczko! - przywitał mnie ucieszony.
- Cześć - odparłam i cmoknęłam go w policzek.
- Cholernie się za tobą stęskniłem.
- Ja też.
- Siadaj, mamy wiele do obgadania.
Mogłabym rozmawiać z nim godzinami. Widać, że pozbierał się już po śmierci ojca i starał się funkcjonować tak jak przedtem. Dowiedziałam się, że odbywa staż na siłowni, na którą uczęszczają dość znane osoby, a także, że spotkał tam ciekawą osobę płci żeńskiej.
- Adaś, zaskakujesz mnie - uśmiechnęłam się.
- To nic takiego. Zwykła przyjaźń, ale pozwoliła mi się podnieść.
- Naprawdę się cieszę - odpowiedziałam szczerze.
- No a że tak spytam, jak ci się układa z Igorkiem? - spytał dość ironicznie.
- Raz lepiej, raz gorzej. Nie narzekam.
- Na twoim miejscu nie pozwoliłbym mu nawet przekroczyć progu domu.
- Zmienił się, a przynajmniej próbuje.
- Albo dobrze udaje. Takie typy się nie zmieniają i powiem ci szczerze, że głupia jesteś że z nim jesteś. 
- Dzięki za szczerość - odparłam lekko poirytowana.
- Przyjaciele powinni być szczerzy. Po prostu to nie jest facet dla ciebie.
- To twoim zdaniem kto nim jest?
- Znasz odpowiedź.
- Adam...
- Nie mówię o sobie. Chodzi mi o Facundo. Przy nim byłaś uosobieniem szczęścia - uśmiechnął się.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- Pamiętasz, kiedy pierwszy raz się z nim spotkałem?
- Pamiętam, no i co w związku z tym?
- Mimo, że wyglądałaś jak siedem nieszczęść, miałaś potargane włosy i pozbywałaś się... ekhem... nadmiaru wina z żołądka, patrzył na ciebie jak zaczarowany.
- Mam ci przypomnieć, że mnie zdradził?
- Nakryłaś ich nagich w łóżku?
- No nie.
- Dobrze wiesz, że równie dobrze mogło być tak, że to ta laska się do niego przykleiła, a ty weszłaś po prostu w nieodpowiednim momencie.
- Solidarność plemników - zaśmiałam się.
- Swoją drogą ty też nie byłaś całkiem fair.
- Wiem - westchnęłam. - Mam zupełny mętlik w głowie. Z jednej strony ciągnie mnie do Igora, ale z drugiej ciągle jest Facu, kompletnie nie wiem czemu.
- A ja doskonale wiem - uśmiechnął się.
- To co mi poradzisz drogi przyjacielu?
- Zostaw tego ćpuna i zajmij się tym facetem, który naprawdę jest ciebie wart.
- To nie jest takie proste, niedługo wyjeżdża.
- No i co? - zaśmiał się. - Kilka dni to bardzo dużo czasu, ale musisz szybko działać.
- Mam tak po prostu zostawić Igora i polecieć do Facundo? Przecież nawet nie mam pewności, czy coś jeszcze z tego będzie. Po tym jak ostatnio ze sobą rozmawialiśmy, mam wątpliwości.
- W miłości nie ma nic na pewno, ciągle trzeba szukać optymalnych rozwiązań i liczyć trochę na szczęście.
- Co za złota myśl - powiedziałam rozbawiona.
- Sama prawda - odparł, kiedy w tym samym momencie rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu.
- Przepraszam na chwilę. Halo?
- Droga wolna, zaraz wyślę ci adres.
- Dziękuję.
Spędziłam z Adamem około 3 godzin. Był to stanowczo zbyt krótki czas, abym mogła się nim nacieszyć, jednak miałam jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia, która nie wymagała ani chwili zwłoki. 
Dzięki pożyczonemu przez Adama samochodowi dotarłam na miejsce po około 20 minutach. 
- Szybka jesteś - zaśmiał się Nico, który wyszedł po mnie na parking.
- Akurat odwiedzałam przyjaciela. Co z nim?
- W porządku. Jakąś godzinę temu skończyli zabieg, ale powiedzieli, że narkoza może go jeszcze trochę przytrzymać.
- Czyli śpi?
- Śpi.
- To gdzie mam iść?
- Pierwsze piętro, sala na końcu korytarza po lewej.
- Dziękuję.
- Tylko pamiętaj, żadnego mącenia w głowie.
- Jasne - odparłam z uśmiechem i po zaczerpnięciu dużego haustu powietrza skierowałam się w podane przez Argentyńczyka miejsce. 
Chwilę później stałam przed odpowiednimi drzwiami. Mimo lekkiego zawahania przekroczyłam cicho ich próg i zlokalizowałam leżącą na łóżku odpowiednią osobę. Spał. Był trochę blady, ale wyglądało na to, że poza tym wszystko było w porządku. Gdyby nie chrapanie starszego pana przebywającego na łóżku obok, panowałaby idealna cisza. Przysunęłam stojące nieopodal krzesło i usiadłam na nim . Miał spory opatrunek na prawym barku oraz rurkę doprowadzającą płyn z kroplówki. Patrząc tak na niego uśmiechnęłam się, po czym odgarnęłam pasmo włosów opadające na moje czoło. Przesiedziałam tam dobre czterdzieści minut, po których podniósł leniwie powieki i spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Chyba jestem na jakimś haju...
____________________________________________________________

Przepraszam za opóźnienie, ale po prostu nie jestem u siebie w domu i jakoś tak ciężko było mi dorwać komputer :) Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i obiecuję, że kolejny będzie w terminie czyli w czwartek ;) Przesyłam buziaki i pozdrawiam Was wszystkich ;*

#uzależniona_od_siatkówki

1 komentarz:

  1. Mam nadziej, że uda im się jeszcze wszystko sobie wytłumaczyć. Może spróbują być razem, bo ona do Igora nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń