czwartek, 7 maja 2015

ROZDZIAŁ VIII

ROZDZIAŁ VIII

- To chyba jakiś żart - szepnęłam sama do siebie.
Zauważyłam Facundo bez koszulki i tę blond cizię, która poza obcisłymi spodniami miała na sobie stanik i rozpięty sweter. Patrzyła na niego i wolnym krokiem zbliżała się w kierunku jego ust. Nie wytrzymałam i weszłam do środka trzaskając za sobą drzwiami.
- Nie przeszkadzam? - spytałam ironicznie.
Natalia speszyła się i odsunęła szybko jak najdalej od Facu.
- Już jesteś? - zapytał zmieszany.
- Tak, jak widać, ale widocznie trafiłam nie w porę.
- To ja już może pójdę - powiedziała blondyna i z podstępnym uśmieszkiem wymknęła się do siebie. Zostaliśmy sami.
- Wiem co teraz myślisz.
- Nie jestem ślepa. Nie muszę o niczym myśleć, bo wszystko widzę.
- Ale to nie jest tak. Pewnie myślisz, że do czegoś tu doszło, a to nieprawda - mówił spokojnie, powoli podchodząc do mnie.
- Było wam tak gorąco, że aż pozbyliście się ubrań?
- Ona była w swetrze.
- Nie łap mnie za słówka do cholery! 
- Alicja, nic się nie wydarzyło!
- Proszę cię, przestań. 
- To ona się na coś napaliła. Myślisz, że jestem idiotą?
- Nie myślę. Ja to wiem! - odparłam i usiłując opanować łzy opuściłam szybko jego mieszkanie.
- Zaczekaj! - wybiegł za mną.
- Zostaw mnie! 
- Nie wygłupiaj się!
- Już się wygłupiłam, że w ogóle zaczęłam z tobą być! - krzyknęłam i wybiegłam z klatki.
Poczułam, jakby cała krew odpłynęła z mojego ciała i jakbym zaraz miała upaść. Przykucnęłam przy jednym z drzew i nie mając już kompletnie siły zaczęłam płakać. Nie były to łzy smutku, ale złości. Kolejny raz dałam się skrzywdzić facetowi. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że niepotrzebnie zaczynałam w ogóle tę znajomość, chociaż miałam takie myśli, żeby się w to nie angażować. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy pierwszy raz poszłam z nim na drinka. Był wściekły. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Mówił, że zerwał z dziewczyną i że kompletnie "nie ma do nich podejścia". Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę ma bardzo dobre podejście, ale nie umie być stały w uczuciach i ciągle szuka czegoś nowego. Szkoda tylko, że musiałam się stać kolejną tego ofiarą. Wcale nie dziwię się Adamowi, że stąd wyjechał. Też mam na to wielką ochotę i gdyby nie dobre rekomendacje trenera Falasci, już dziś spakowałabym się i opuściłabym to wstrętne miasto. Zagłębiona w swoich myślach nawet nie poczułam, jak ktoś dotyka mojego ramienia i wymawia moje imię.
- Igor? - zdziwiłam się.
- Dlaczego płaczesz? - spytał i nachylił się nade mną.
- Nie płaczę - odparłam i otarłam mokre policzki.
- Tak, a ja jestem niezwykle przystojny - zaśmiał się.
- Czemu znów tu jesteś? 
- Mówiłem ci, odwiedzam kumpla, a tak właściwie to pomieszkuję u niego.
- Jak to?
- Normalnie. Mam pewne problemy z mieszkaniem, dlatego jest jak jest.
- A co się stało z twoim domem w Warszawie?
- Słońce, przecież mnie znasz. Wiesz, że zawsze wszystko robię na odwrót - uśmiechnął się i wyciągnął papierosa. - Chcesz?
- Nie, nie palę. Chociaż właściwie...
- Trzymaj.
- To na pewno papieros? - spytałam.
- Tak. Mówiłem ci, że puścili mnie z odwyku. Skończyłem z tym.
Po tych słowach odpaliłam tytoniową końcówkę i zaciągnęłam się głęboko dymem, po czym powoli wypuściłam go z ust. 
- Uspokaja - powiedziałam.
- Zawsze uspokaja - zaśmiał się. - Możesz mi teraz powiedzieć czemu tu siedzisz? To niezbyt fajna miejscówa.
- Pokłóciłam się z facetem.
- Masz faceta?
- Miałam.
- Co się stało?
- Przyłapałam go z inną. Tak jak ciebie z moją kuzynką - odparłam ironicznie.
- Czyli jest takim samym fiutem jak ja - powiedział krótko i zabrał mi papierosa.
Nie wiem jak to możliwe, ale w tym momencie nie czułam przed nim żadnego strachu, co więcej, poczułam się tak jak dawniej. Jak wtedy, kiedy siedzieliśmy przez całą noc w jego samochodzie i upajaliśmy się swoją obecnością, albo kiedy chodziliśmy pustymi uliczkami trzymając się za ręce. Był moją pierwszą i prawdziwą miłością, jednak bajka skończyła się wraz z rozpoczęciem jego nałogu.
- Ale tu zimno.
- Masz.
- Nie trzeba.
- Trzymaj.
- Dzięki.
- Może przy okazji zmieńmy lokal, co? Chyba nie będziesz siedziała przez resztę dnia, a raczej wieczoru pod jakimś zasranym drzewem?
Po chwili pomógł mi wstać z ziemi, po czym mimowolnie udaliśmy się do baru. Igor zamówił sobie duże piwo, a ja mimo propozycji odmówiłam i usiadłam bezradnie na jednym z krzeseł.
- Nie wiem, czy powinnam tu przychodzić.
- Dlaczego? Przecież nie musisz się mnie już bać.
- Nie o to chodzi, po prostu…
- Boisz się, że stare uczucia odżyją? – zapytał, przy czym przysiadł się do mnie na niewielką odległość.
Wymieniliśmy się spojrzeniami. Czyżby domyślił się, że znów zaczyna na mnie działać jak magnes? Wystarczyło tak niewiele czasu, aby zaczął to robić. Aby próbował obezwładnić mnie swoją niezaprzeczalnie przyciągającą aurą, przez którą dałam się złowić niczym w sidła. Nie musiał nic mówić, wystarczył tylko ten wzrok. Jak to możliwe, że po tym co mi zrobił, po tak długim czasie wszystko znów zadziałało i wróciło do tego pierwotnego stanu? Gdzie ten strach? Gdzie obawa przed tym, że znów mnie skrzywdzi? Wszystko rozpłynęło się jak poranna mgła spowijająca miasto. Coś przejęło kontrolę nad moim umysłem, w innym wypadku nawet nie zdobyłabym się na wypowiedzenie tych słów :
- Masz ochotę spędzić ze mną resztę wieczoru?
W odpowiedzi pokiwał tylko głową, co było dla mnie znakiem do działania. Nie myśląc wiele, pociągnęłam go za sobą i w szybkim tempie doprowadziłam przed drzwi mieszkania. Emocje jakie mną władały nie pozwoliły na spokojne wyciągnięcie kluczy z torebki i umieszczenie ich w zamku. Rozedrgane ręce, przyspieszony oddech. Czuję to. Czuję, że już blisko. 


Poczucie winy? Nie. Zawahanie choćby przez ułamek sekundy? Żadne. Wiem, że tego chcę. Wiem, że da mi to pełne spełnienie, którego od dawna mi brakowało. Jeden ruch. Brak ubrań. Przypomnienie sobie tego, co już prawie wymazałam z pamięci. Jego dotyk, spojrzenie. To wszystko wystarczy, żeby zapomnieć o przeszłości i oddać się chwili. Tak niewiele, a tak wiele. Najlepszy dowód na to, że miłość ma niewiele wspólnego z rozsądkiem.
Rano…
Podniosłam ociężale powieki i spojrzałam na miejsce obok mnie. Znajoma i potargana blond czupryna, której właściciel pogrążony jest jeszcze we śnie. Bezszelestnie wstałam z łóżka i opatuliłam się błękitnym szlafrokiem. Zaparzyłam kubek kawy i zaczęłam rozmyślać. Dopiero teraz dotarło do mnie co zrobiłam i jak podle się zachowałam. Dopiero teraz wiem, co to znaczy mieć wyrzuty sumienia. 
- Co ty zrobiłaś, idiotko? – szepnęłam sama do siebie, by za chwilę poczuć dłonie opierające się na moich ramionach i sylwetkę zwisającą tuż nad moją głową.
- Dlaczego siedzisz sama?
- Lubię czasem porozmyślać w samotności.
- I jaki efekt ci to dało?
- Nienajlepszy – westchnęłam ciężko.
- No chyba nie powiesz, że nie było ci dobrze.
- Nie wiem.
- Co to znaczy? – poderwał się nagle, ale w tym samym momencie opanował i zajął ponownie swoje miejsce.
- Nie powinnam tego robić – odparłam.
- Dlaczego?
- Przecież mój…
- Też się przespał z inną – dokończył za mnie.
- Nie do końca. Właściwie to… nie.
- Tak czy siak zasłużył sobie na zemstę – zaśmiał się szyderczo.
Uczucie bezsilności wzrastało z każdą minutą. Jeszcze wczoraj dałabym sobie rękę uciąć, że mój pozorny związek z Facundo był pomyłką i to na Igora czekałam przez ten cały rok. Teraz nie byłam niczego pewna. Z jednej strony biłam się z myślami, że przecież w ogóle go nie znam, nie znam jego przyjaciół ani rodziny, byliśmy dla siebie zupełnie obcy i co najważniejsze, przez ten cały czas unikałam odpowiedzi na jakże dwa ważne słowa zmieniające wszystko. Z drugiej jednak był Igor i cały ten czas jaki mu poświęciłam w przeszłości. Walka myśli przyprawiła mnie o niemały ból głowy, przez który postanowiłam wyprosić Igora i zostać sama.
- Mogę jeszcze tu wpaść?
- Zobaczę.
- Pamiętaj, że mnie się nie da tak łatwo pozbyć – powiedział niby żartem.
- Cześć – odparłam i zamknęłam za nim drzwi.
Po chwili spojrzałam na wyświetlacz. Trzy nieodebranie połączenia i sześć smsów od tego samego nadawcy. Bałam się nawet przeczytać ich treść, dlatego odsunęłam telefon jak najdalej od siebie i zamykając na chwilę oczy spróbowałam poukładać myśli. 
Później…
Cieszyłam się, że nie muszę iść dzisiaj do „Energii”, jednak z drugiej strony wiedziałam, że muszę pojawić się tam jutro i doprowadzić mimowolnie to tego spotkania. Nie wyobrażałam sobie, jak mam mu spojrzeć w oczy. Z upływem godzin coraz bardziej uświadamiałam sobie, jak wielka była to pomyłka. Przez to zaczęłam jeszcze bardziej karcić się za to, że w ogóle pozwoliłam temu tak daleko zajść. Do końca dnia układałam w głowie dialog, który ewentualnie wykorzystałabym w dniu jutrzejszym, lecz mimo wszystko nie potrafiłam znaleźć słów, po przez które wytłumaczyłabym się ze swojego błędu, nie raniąc jednocześnie jego uczuć. Jedynym pocieszeniem i nadzieją było to, że może nie traktował i nie traktuje mnie poważnie i nasza jutrzejsza rozmowa przebiegnie w nadspodziewanie dobry sposób. 
- Jest kobieciarzem.
- Przecież widziałam go z inną.
- To nie może być prawdziwe.
- Co z Igorem?
- Co z Adamem?
Dlaczego moje życie musiało wiecznie zmierzać pod prąd? Dlaczego każda decyzja była tak niedojrzała i nie spowita możliwością poniesienia konsekwencji? Dlaczego jestem taka głupia? Czemu wszystko to dotknę, muszę zaraz zniszczyć? Nie wiem czy dam radę. Nie wiem, czy mogę tu zostać. Nie wiem co będzie dalej. Jedyną odpowiedzią na wszystkie moje pytania, jest jedno wielkie NIE WIEM...
____________________________________________________________

Czwartek = rozdział numer osiem :) Co to się porobiło! Najpierw Facu (serio, on to by chyba i bez nóg zagrał gdyby mógł xD), później podwójne, a nawet i potrójne emocje, no ale na końcu i w efekcie piękny brąz :) Nadszedł czas klubowych rozstań, ale już niedługo reprezentacja i to jest właśnie super wiadomość <3 Kolejna część opowiadania z naszym, jak to ładnie określił Włodi, "argentyńską kuternogą" pojawi się oczywiście w niedzielę ;) Pozdrawiam Was cieplutko i do niedzieli, buziaki ;*

P.S Matura to nie bzdura. To horror w najgorszej możliwej postaci. Oby tylko do 28... :)

#uzależniona_od_siatkówki

4 komentarze:

  1. No to się porobiło. Mam nadzieję, że to wszystko jeszcze się jakoś wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło... Liczę na to,że wszystko jakoś się ułoży:) Czekam na następny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń