czwartek, 23 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ IV

ROZDZIAŁ IV

- Dobra. A teraz powiedz skąd tak dobrze znasz hiszpański - powiedział Facu, kiedy bujaliśmy się na huśtawkach na placu zabaw.
- To nie jest jakaś szczególna historia. Po rozwodzie moja mama wyjechała do Barcelony i tam poznała nowego faceta. Często do niej jeżdżę, więc szybko się nauczyłam - odparłam.
- A ojciec?
- Nie wiem co się z nim dzieje. Nie mam z nim kontaktu.
- Więc mieszkasz tu sama?
- Z przyjacielem.
- Przyjacielem?
- Tak. Tylko przyjacielem - podkreśliłam - To taki bardziej brat. Nawet tak samo często mnie wkurza - zaśmiałam się.
- Czyli żadnych innych facetów?
- A co ty taki ciekawski?
- Po prostu pytam.
- To może dla odmiany rozwiń wątek z tym związkiem, który ekhem... nie do końca okazał się być udany. Wczoraj o mało nie wybuchłeś kiedy o tym mówiłeś. Chyba że to ja cię tak denerwuję - powiedziałam i spojrzałam na jego reakcję. On tylko westchnął.
- Nie wiem czy warto nawet o tym gadać.
- Z doświadczenia wiem, że to pomaga - próbowałam go zachęcić.
- Poprzestańmy może na tym, że nie do końca wychodzi mi z dziewczynami.
- Ok. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to w porządku - odparłam i uśmiechnęłam się przyjaźnie. W porównaniu do wczoraj, Facundo był dzisiaj wręcz normalny i przemiły.Powoli zamazywałam o nim zły obraz, aby w jego miejsce dopuszczać dobre sygnały płynące z jego strony.
- Właśnie taką cię lubię- powiedział nagle.
- Znasz mnie dopiero od kilku dni.
- I już cię lubię - zaśmiał się.
- Uff, co za ulga - zawtórowałam mu, a on położył swoją dłoń na mojej.
Zrobiło się trochę dziwnie. Niby było to przyjemne uczucie, ale musiałam jednak zachować zdrowy rozsądek i pamiętać, że w ogóle go nie znam i muszę uważać na to co robię, dlatego delikatnie wysunęłam rękę i wzięłam do niej torebkę, która leżała na ziemi.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Nie. Będę musiała się już zbierać.
- Ja w sumie też. Może cię odprowadzę? - zaproponował.
- Nie trzeba. Muszę jeszcze zrobić zakupy - uśmiechnęłam się.
- Pomogę ci.
- Innym razem. Do zobaczenia jutro - powiedziałam i chciałam podać mu rękę, jednak on postanowił mnie przytulić, przez co poczułam cudowny zapach jego perfum.
Później...
Przez resztę dnia miałam dobry humor. Po powrocie do domu włączyłam głośną muzykę i zaczęłam robić kolację na zgodę z Adamem. Przecież nie mogliśmy się do siebie nie odzywać. Dochodziła 19, więc miałam nadzieję, że jednak niedługo już się pojawi. Niedługo później usłyszałam otwierane drzwi, a po tym stojącego w nich Adama.
- Cześć - przywitałam się radośnie, ale on mi nie odpowiedział.
- Adam?
Kompletnie mnie olał i zamknął się w swoim pokoju. Po jego chwiejnym kroku zorientowałam się, że jest pijany. Już kilka razy zdarzało się nam ostro pokłócić, ale zazwyczaj szybko dochodziliśmy do porozumienia. Tym razem postanowiłam sprawić, aby było tak samo. Nałożyłam na talerz trochę przygotowanego jedzenia i ruszyłam "z misją pokojową".
- Można? - spytałam, nie czekając specjalnie na odpowiedź.
- Idź stąd.
- Hej, co z tobą? - zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu.
- Powiedziałem coś.
- Zrobiłam twoją ulubioną zapiekankę, spróbuj - powiedziałam i podstawiłam mu talerz pod nos.
- Zabierz to gówno! - krzyknął i wytrącił mi naczynie z rąk.
- Adam!
Kiedy również podniosłam głos, rzucił mnie na łóżko i przyparł rękoma tak, abym nie mogła się ruszyć. W jego oczach widziałam wściekłość, desperację i ilość wypitego alkoholu. Z całej siły ściskał moje nadgarstki, czym powodował ogromny ból. Nie wytrzymywałam go, dlatego po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Dopiero wtedy została oswobodzona. Nic nie mówiąc opuściłam jego pokój, trzaskając z impetem drzwiami, po czym zamknęłam się u siebie i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nie wiem co go opętało, ale pierwszy raz mnie tak potraktował.
Miałam ogromną nadzieję, że kiedy wstanę rano, jego albo nie będzie, albo będzie siedział u siebie w pokoju i nie dojdzie do naszego spotkania. Nic bardziej mylnego. Jak gdyby nigdy nic pił sobie kawę i grzebał w telefonie.
- Ala - powiedział, gdy zobaczył mnie przy wieszaku z kurtkami.
- Nie podchodź.
- Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Będę wieczorem.
- Poczekaj - zawołał i podszedł, łapiąc mnie za ręce, co automatycznie wywołało grymas na mojej twarzy.
- Nie chciałem. Naprawdę nie chciałem - mówił, masując delikatnie obolałe miejsca.
- Co się z tobą stało? - spytałam drżącym głosem.
- To się nigdy więcej nie powtórzy, przysięgam - szeptał mi do ucha, trzymając mnie w swoich ramionach.
- Pamiętaj, że jesteś dla mnie jak brat.
- A ty dla mnie jak mała siostrzyczka. Kocham cię - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Przyjdziesz po mnie do "Energii"? - spytałam niepewnie,
- Kiedy tylko zechcesz - odpowiedział i uśmiechnął się.
- Zadzwonię, miłego dnia - odwzajemniłam jego uśmiech.
Później...
- Zmiana. Winiar za Facu!
- Ale się nagrałeś - zaśmiałam się.
- Niedługo ważny mecz. Winiar musi być w formie - odparł, zajmując wolne miejsce koło mnie.
- Co to za mecz?
- Studiujesz na AWF-ie i nie wiesz jakie są najważniejsze zawody w klubowej siatkówce? - spytał zdziwiony.
- Emmm... wiesz... nie mówili nam o tym jakoś dokładnie - odpowiedziałam wymijająco, jednak prawda była taka, że kiedy miałam to na wykładzie, wolałam zajmować się wszystkim innym, byle nie słuchaniem.
- Dziwaki - skomentował - Jak można nie mówić o Lidze Mistrzów? - udawał zbulwersowanego.
- Powinieneś tam iść i zastąpić tego profesora - zażartowałam.
- A żebyś wiedziała. Sprawdziłbym się lepiej niż on.
- Na pewno, szczególnie w oczach studentek - zaśmiałam się.
- Co ci się stało? - zmienił nagle temat, wskazując na moje nie do końca ukryte ślady na nadgarstkach.
- Co? Aaa, to. To nic takiego - odpowiedziałam, udając wyluzowaną.
- Powiedz mi - spoważniał.
- Oj, no po prostu za mocno zacisnęłam wczoraj zegarek.
- Na obu rękach?
- Na drugiej miałam bransoletkę.
- Nie miałaś.
- Skąd wiesz?
- Bo jej nie widziałem.
- To widocznie nie zwróciłeś uwagi. Dobrze, nie zawracajmy sobie głowy pierdołami. Wasz statystyk pokazał mi wstępnie jak liczyć wasze poczynania na parkiecie i z tego wynika, że na razie jesteś pod kreską - zaśmiałam się, próbując odwrócić jego uwagę i faktycznie skupić się na ważniejszych rzeczach.
- Grałem 20 minut. Wiesz, że pojutrze wyjeżdżamy do Gdańska?
- No i co tam ciekawego będziecie robić? - zażartowałam, wiedząc doskonale że chodzi o mecz.
- Chyba mnie nie zrozumiałaś. Powiedziałem, że pojutrze wyjeżdżamy do Gdańska.
- Zrozumiałam bardzo dobrze - odparłam, w międzyczasie zapisując liczby przy nazwisku Włodarczyk.
- W takim razie zaczęłaś się już pakować? - zaśmiał się, a ja automatycznie oderwałam się od kartek i spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Że co?
- Skoro zrozumiałaś, to znaczy że wiesz, że jedziesz z nami, prawda? - bawił się w najlepsze Facu.
- Eee... serio? - byłam zaskoczona.
- No serio - uśmiechnął się.
- Dzięki za info. Odpowiadając na wcześniejsze pytanie, spakuję się jutro - odwzajemniłam uśmiech i poprawiłam opadający mi stale na czoło kosmyk włosów.
Facundo miał rację. Po treningu zostałam poinformowana, że za 2 dni wraz z ekipą jadę do Gdańska. Wiązało się to z dosyć długą podróżą, ale nie miałam innego wyboru. Po wyjściu z hali zadzwoniłam do Adama :
- Słuchaj, nie mogę wpaść. Musiałem zostać w fitnessie. Wróć sama i nie gniewaj się na mnie - powiedział łagodnie.
- Jasne, nie ma sprawy - odparłam krótko i udałam się do domu.
Kiedy chciałam otworzyć drzwi, okazało się, że są otwarte. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Adam nie zamknął ich rano, ale potem dotarło do mnie, że jest już chyba w domu, bo usłyszałam dźwięk mojej ulubionej piosenki.
Weszłam do środka, a widok jaki tam zastałam wprawił mnie w niezłe osłupienie.
- Zapraszam panią na obiad - ujrzałam przed sobą Adama, który trzymał w ręku pudełko czekoladek i podszedł, aby odwiesić moją kurtkę na wieszak.
Później...
- Dziękuję - powiedziałam i odstawiłam pusty talerz na bok.
- Smakowało ci?
- Pewnie, że tak. Było pyszne, a to wino jest jeszcze lepsze - dodałam i upiłam łyk z kieliszka.
- Czyli mogę rozumieć, że nie gniewasz się na mnie za wczoraj?
- Nie - odparłam z uśmiechem - Ale powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś.
- Nie wiem co we mnie wstąpiło. Poszedłem z chłopakami na piwo, no a skończyło się na wódce. Ostatnio narobiłaś mi trochę nadziei, a w połączeniu z procentami włączył mi się agresor i złość, że nie możesz być moja - wytłumaczył.
- Jestem twoja, ale jako najlepsza przyjaciółka. Jak mogłabym pójść do łóżka z najlepszym przyjacielem, którego traktuję jak brata?
- Mówisz, że jestem dla ciebie jak brat, bo to dobra wymówka.
- Serio? Wymówka? Co druga dziewczyna na ulicy się na ciebie gapi - zaśmiałam się.
- Nie ta najważniejsza.
- Jestem pewna, że niedługo znajdziesz taką dziewczynę, która będzie sto razy lepsza i ładniejsza ode mnie. Uwierz mi - uśmiechnęłam się.
- Ładniejsza? Niemożliwe - zawtórował mi.
- Oj nie słodź mi już tak, bo zaraz się rozpłynę. W ogóle pojutrze wyjeżdżam z siatkarzami do Gdańska, przez 2 dni będziesz sam. Poradzisz sobie? - spytałam.
- Tak siostrzyczko - zaśmiał się i dolał mi jeszcze trochę wina, a resztę wieczoru udało nam się spędzić w miłej i PRZYJACIELSKIEJ atmosferze.
Dwa dni później...
- Boże, człowieku! Torby nie umiesz do bagażnika wsadzić?
- Gdybyś nie rozwalił się tak ze swoją, to nie miałbym z tym problemu.
Stojąc tak przy autokarze Skry, przysłuchiwałam się przekomarzaniom Karola i Andrzeja i czekałam, kiedy wreszcie pozwolą nam do niego wsiąść i ruszyć w drogę. Była 6 rano, więc podejrzewam, że nie tylko ja czułam się i wyglądałam jak upiór. Po kilkunastu minutach usadowiliśmy się w końcu na miejscach i po paru zdaniach wypowiedzianych przez trenera Falascę ruszyliśmy w kierunku Gdańska.
Tak jak jeszcze niedawno oddałabym wszystko za powrót do mojego cieplutkiego łóżka, tak teraz nie mogłam spać. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że większość zawodników śpi. Wyjątkiem był Aleksa, który przeglądał coś w telefonie i Kacper, który czytał jakąś książkę. Obok mojego siedzenia miejsce zajmował Facu. Kiedy na niego spojrzałam, uśmiechnęłam się, bo spał z uroczą miną przytulony do swojej poduszki, która zapewne wysunęła mu się spod głowy. W pewnej chwili otworzył oczy i spojrzał prosto w moje. Szybko odwróciłam głowę w przeciwną stronę, ale chyba było za późno.
- Jak się czujesz? - zapytał, siedząc już przy mnie.
- Noo... dobrze, a jak mam się czuć? - zaśmiałam się.
- No nie wiem, ale wszyscy poza tobą śpią - zawtórował mi.
- Nie wszyscy bo... - chciałam skończyć i wskazać na chłopaków, ale okazało się, że oni także już odpłynęli.
- Widziałem jak na mnie patrzysz - powiedział zachrypniętym głosem.
- Na każdego z was patrzyłam, bo chciałam sprawdzić, czy tylko ja cierpię na bezsenność - wybrnęłam.
- Oprzyj tu głowę.
- Co?
- No po prostu oprzyj tu głowę - powtórzył i wskazał na swoje ramię, po czym delikatnie sam ją na nie przyciągnął, dzięki czemu znów rozkoszowałam się zapachem jego perfum.
- I co teraz? - zaśmiałam się, leżąc już tak o niego oparta.
- Teraz śpij - powiedział, również się śmiejąc i obejmując mnie ramieniem. - To żeby było ci cieplej - dodał.
Czy on naprawdę myślał, że uda mi się to zrobić w jego objęciach? Moje serce lekko przyspieszyło, lecz ku wielkiemu zdziwieniu, nim się obejrzałam rzeczywiście usnęłam. Obudziły mnie przenikające przez szyby promienie słońca. Spojrzałam na Facundo, który wciąż siedział obok mnie i użyczał swojego ciała jako poduszki.
- Która godzina? - spytałam markotnym głosem.
- Niedługo będziemy na miejscu - odpowiedział z uśmiechem, po czym jak na złość autokar stanął.
- Co się stało? - zapytał trener Falasca kierowcy.
- Zostańcie na miejscach, zaraz sprawdzę.
Po kilku minutach okazało się, że doszło do jakiegoś zwarcia i dalej nie pojedziemy.
- Nie no, 3 awaria w tym sezonie to już jakaś klątwa - zaśmiał się bezradnie Karol.
- Musimy poczekać, aż wyślą zastępczy autokar - poinformował nas kierowca.
- To ja lepiej wrócę spać - skomentował Andrzej i powędrował z powrotem na miejsce.
- Świetnie - zamruczałam pod nosem i zaczęłam chodzić w kółko, jednak drugi trener zalecił mi, żebym tak jak wszyscy poszła zająć miejsce i czekać na drugi pojazd.
Później,,,
Po "nieco" wydłużonej podróży w końcu dotarliśmy na miejsce. Każdy z chłopaków taszczył jakieś wielkie torby, a ja z plecakiem i torebką czekałam wygodnie na dalsze dyspozycje i przydział pokoi.
- Alicja, pokój numer 21 - powiedział trener Storti i wręczył mi klucz.
Zanim dopełniono wszystkich formalności minęło trochę czasu, jednak później można było w końcu odpocząć po podróży. Kiedy spojrzałam na zegarek, wskazywał on 10 minut po 13, a trening wyznaczony był na godzinę 16. Do tej pory mieliśmy możliwość zdrzemnąć się, odświeżyć, lub coś zjeść. Większość, w tym ja, skorzystała z pierwszej opcji i postanowiła trochę odespać. Do moich dzisiejszych obowiązków należało to, aby przypilnować wszystkich zawodników, żeby równo o 15:30 stawili się na zbiórce na dole w holu.
Czas bardzo szybko minął i nim się spojrzałam, dochodziła 15 co oznaczało, że pora na przechadzkę po pokojach siatkarzy. Spięłam luźno moje pofalowane włosy i przebrałam się w dres, po czym 


trzymając kartkę z rozpiską pokoi ruszyłam do pierwszego z nich.
Na pierwszy rzut Srećko i Aleksa. Czułam się trochę niezręcznie pukając tak do drzwi i przypominać im o tym, o czym pewnie doskonale wiedzą.
- Ekhem... można? - spytałam nieśmiało, zauważając siedzącego na łóżku Srećko. - Pamiętacie, że za pół godziny zbiórka na dole?
- Tak. Aleksa się ubiera i niedługo idziemy - odpowiedział mi po polsku i obdarował uśmiechem.
Kolejny był pokój graczy, przed którymi czułam największy respekt i byłam najbardziej zestresowana musząc tam wejść. Delikatnie zapukałam, by kilka sekund później ujrzeć Michała Winiarskiego.
- Dz-dzień dobry - powiedziałam przełykając głośno ślinę. - Chciałam tylko przypomnieć, że o 15:30 mamy zbiórkę w holu na dole - dodałam, nie wiedząc gdzie podziać wzrok.
- Eee... ale ten trening przecież nam odwołali, nie słyszała pani?
- A-ale jak to? Przecież...
- Żartowałem - zaśmiał się Winiarski. - Nie denerwuj się tak - dodał i puścił mi oczko - Będziemy punktualnie... o ile nie zapomnę.
- Już ja ci zapomnę! - usłyszałam w tle głos Mariusza Wlazłego.
- To ja polecę dalej - powiedziałam i uśmiechając się skierowałam w stronę następnego pokoju.
Kiedy spojrzałam na kolejne nazwisko na rozpisce, poczułam motylki w brzuchu. Odważnie zbliżyłam się do drzwi i zapukałam, czekając aż ktoś mi otworzy. Nikt tego jednak nie zrobił, dlatego pozwoliłam sobie wejść i rozejrzeć się wokół.
- Halo, jest tu ktoś?
Po chwili ujrzałam męską sylwetkę, w dodatku bez koszulki, która patrzyła na mnie równie zdezorientowana co ja na nią.
- Ups. Sorry - zaśmiałam się patrząc na roznegliżowanego Facundo.
- Co tu robisz? - spytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Przyszłam wam przypomnieć o zbiórce na dole. Gdzie Nicolas?
- Uriarte? Wyszedł zadzwonić, ale spokojnie, powiem mu.
- Nie jest ci zimno? - wskazałam na jego wciąż nagi tors.
- Jestem Argentyńczykiem, zawsze mi gorąco.
- No to do zobaczenia za 15 minut panie gorący - zaśmiałam się i już chciałam opuścić pokój, kiedy złapał mnie za rękę.
- Poczekaj.
- Co?
- Widzę, że przywdziałaś nasze klubowe barwy - zauważył, wskazując na moją żółtą bluzę.
- Czysty przypadek, nie schlebiaj sobie - zażartowałam i wyszłam z pokoju, kierując się powoli w stronę miejsca zbiórki.
Godzinę później...
- Pani Alicjo! Szybko kompres z lodem.
Byliśmy tu kilkanaście minut, a ja bez przerwy musiałam z czymś biegać i czułam się chyba tak samo zmęczona jak gracze, którzy spędzili ten czas na parkiecie.
- Dla kogo?
- Nico. Na kostkę. Ok. Już dobrze.
Kiedy opuściliśmy Ergo Arenę, był wieczór. Jedyną rzeczą jakiej pragnęłam, to położyć się w końcu do łóżka i nareszcie porządnie wyspać. Po powrocie do hotelu zjedliśmy kolację, a następnie dostaliśmy czas wolny. Było około 21. Zadzwoniłam do Adama i po krótkiej rozmowie z nim zgasiłam światło i zasnęłam.
Kilka godzin później...
- Co jest? - wymamrotałam zaspana, spoglądając na zegarek.
Usłyszałam pukanie do drzwi i poirytowana, i rozbudzona podeszłam żeby je otworzyć.
- To chyba jakiś żart. Co ty tu robisz?
- Przyszedłem cię odwiedzić.
- O 2 w nocy? - zbulwersowałam się. Chyba wyczułam alkohol.
- Mogę wejść, czy nie? - spytał, a ja pociągnęłam go za kurtkę, aby mógł przekroczyć próg.
- Piłeś coś? Jesteś nieodpowiedzialny! - krzyknęłam na niego i zapaliłam lampkę nocną.
- To wyjątkowa okazja. Marechal będzie tatą - uśmiechnął się dziwacznie.
- I dlatego musieliście się napić dzień przed meczem? Wiesz, że jakby cię ktoś zobaczył, to miałbyś przerąbane?
- Ale prze-przecież on będzie miał takiego malutkiego dzidziusia - mówił, wykonując jakieś nieokreślone ruchy rękoma, czym wywołał u mnie lekkie rozbawienie.
- Czemu nie poszedłeś do swojego pokoju? - zapytałam udając powagę.
- Bo Nico zamknął się w pokoju... chyba...
- Facu, idź do siebie. Zobacz która godzina - powiedziałam, chcąc już wrócić do łóżka.
- Ale on naprawdę zamknął te drzwi - mamrotał.
- Tak? No to pójdę sprawdzić - odparłam i ruszyłam przed siebie, ale Facu stanął mi na drodze.
- Co ty robisz?
- Zostań.
- Musisz wrócić do siebie - powiedziałam stanowczo.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Na pewno? - spytał i spojrzał mi głęboko w oczy, przez co udało mu się mnie rozkojarzyć.
- Eeem... t-tak. Tak - odpowiedziałam - Proszę cię, ogarnij do jutra - dodałam.
- Dlaczego?
- Oj dlaczego, dlaczego. Po prostu nie chcę żebyś miał problemy, okej? Idź spać - powiedziałam i uśmiechnęłam się, po czym delikatnie wypchnęłam go z pokoju i zamknęłam drzwi.
Po chwili wróciłam do łóżka, ale zanim zasnęłam minęło dużo czasu. Facundo coraz bardziej zaczynał zawracać mi w głowie, a mi coraz ciężej było się temu oprzeć. Po raz kolejny po wyczerpującej walce z myślami udało mi się odpłynąć do krainy Morfeusza, aby móc być przygotowaną na następny pracowity dzień...
_______________________________________________________________________

Rozdział czwarty gotowy :) Czytając, pewnie zwróciliście uwagę na Ligę Mistrzów i mecze z Gdańskiem. Kiedy to pisałam, te wydarzenia miały akurat miejsce, więc stąd pojawiają się w tekście :) Widzę, że z dnia na dzień coraz więcej Was przybywa, co bardzo mnie cieszy :) Może jedynym minusem jest brak komentarzy, ale przecież nie będę nikogo do nich zmuszać, prawda? Jakie macie plany na zbliżający się weekend? Kto już pisał testy gimnazjalne? A może ktoś tak jak ja szykuje się do matury? Kolejna część opowiadania w niedzielę, więc chętnych czytelników zapraszam! :) Tymczasem to wszystko, miłego dnia ;*

#uzależniona_od_siatkówki


2 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem i z niecierpliwością czekam na kolejną część opowiadania. Pozdrawiam.
    P.S. Powodzenia na maturze :)

    OdpowiedzUsuń