ROZDZIAŁ III
- Matko, ale mnie wystraszyłeś.
- To tak jak ty mnie wczoraj - zaśmiał
się Facundo.
- Czemu nie grasz?
- Przecież nie mogę być cały czas na
boisku, przyszedłem się napić. No to co czytasz?
- Notatki z zajęć - odparłam krótko.
- Nic nie rozumiem - przechylił głowę,
próbując zerknąć mi przez ramię na kartkę.
- Bo to po polsku.
- Dsienkuje - powiedział, a przynajmniej
próbował powiedzieć, czym wzbudził we mnie rozbawienie.
- Dziękuję - zaśmiałam się.
- Conte! - zawołali go, a ja ponownie
mogłam skupić się na podawaniu piłek i zerkaniu na temat o aerodynamice
skoczka.
Po zakończonym treningu szybko uwinęłam
się z ogarnięciem boiska, tym razem bez żadnych wpadek i wypadków z piłką.
Kiedy weszłam do gabinetu trenera Falasci, siedział jeszcze nad jakimiś
papierami i nawet nie zauważył, że stoję tuż przed nim.
- Panie trenerze, przyniosłam klucze -
powiedziałam cicho. Wtedy oderwał się od swojej lektury i spojrzał na mnie.
- A tak, proszę je tu zostawić - wskazał
na miejsce na biurku - Jutro o 18 gramy mecz, niech się pani przygotuje –
dodał.
- Mecz? - zdziwiłam się.
- Tak, a co w tym dziwnego? To normalne
że czasem gramy mecze - uśmiechnął się.
- Oczywiście rozumiem, ale jest pan
pewien, że ja również mam w nim uczestniczyć? Jestem tu dopiero drugi dzień.
- A gdzie pani nabierze więcej
doświadczenia niż na meczu? Widzimy się jutro - odpowiedział krótko. - Proszę
już iść, przed nami pracowity dzień - dodał i na pożegnanie jeszcze raz
obdarował mnie uśmiechem.
Później...
- Gotujesz lepiej niż moja mama -
skomentował kolację Adam.
- Naprawdę? Uważasz że kanapki z szynką i
sałatą są szczytem moich kulinarnych umiejętności? - zaśmiałam się.
- Nie, ale są lepsze - zawtórował mi.
- No to w ramach podziękowania ty
sprzątasz.
- Podziękuję ci w inny sposób.
- Tak? Ciekawe jaki.
Na te słowa wziął mnie na ręce i szybkim
krokiem przeniósł na łóżko tak, że wylądowałam na plecach, a on zawisł tuż nade
mną. Wiedziałam czym to się może skończyć, dlatego szybko wywinęłam się z jego
objęć i stanęłam na równe nogi.
- Rozmawialiśmy już o tym tyle razy.
- No tak, ale myślałem że...
- To nie myśl i włącz jakiś fajny film -
powiedziałam i cmoknęłam go w policzek, po czym pognałam do łazienki, aby
przebrać się w luźne dresy.
Rano...
- Będę późno, nie czekaj na mnie -
mówiłam do Adama, zakładając na siebie kurtkę.
- Zadzwoń jak skończysz. Wpadnę po
ciebie, nie będziesz przecież wracać sama po nocach do domu.
- Dobrze mamusiu - zaśmiałam się - Do
wieczora - dodałam i opuściłam mieszkanie.
Kiedy dotarłam na halę, kręciło się już
po niej sporo osób, które wykonywały przydzielone im zadania. Zajrzałam do
gabinetu trenera, ale zauważyłam, że rozmawia z kimś przez telefon i daje mi
znak ręką, żebym poszła już na boisko, gdzie pewnie za chwilę dołączy. Niepewnie
wkroczyłam na parkiet aby przejść do magazynu, mówiąc po drodze wszystkim
"dzień dobry" na co niektórzy odpowiedzieli, a niektórzy nie. Cały
dzień do rozpoczęcia meczu miałam ręce pełne roboty. To trener kazał mi ciągle
podawać piłki do zagrywki w przyjmujących, to zaraz musiałam te piłki
dopompowywać i czyścić. W pewnym momencie miałam nawet przez parę minut zagrywać w zawodników, bo sztab trenerów musiał omówić jakąś
pilną sprawę. Wreszcie nadszedł czas meczu. Byłam trochę zestresowana, w końcu
pierwszy raz w życiu uczestniczyłam w meczu siatkówki i to jeszcze od tej
drugiej strony. Kiedy jednak zabrzmiał pierwszy gwizdek, skupiłam się tylko na
tym co do mnie należy i starałam się nie popełnić żadnego błędu. Mecz skończył
się szybko po trzech setach zwycięstwem Skry. Nagrodę dla najlepszego gracza
otrzymał Nicolas Uriarte, a po meczu wszyscy kibicie zaczęli opuszczać trybuny.
- Dobrze ci poszło - pochwalił mnie drugi
trener drużyny, Fabio Storti. - Wiesz co teraz robić - dodał, a ja oczywiście
wiedziałam, że chodzi mu o ogarnięcie boiska po meczu.
Kiedy skończyłam swoją pracę, spojrzałam
na zegarek. Było kilkanaście minut po 20 i już miałam zbierać się do domu, jednak ujrzałam na trybunach osobę w czarnej bluzie, z kapturem na głowie. Nikt nie
mógł przecież sobie tu ot tak zostawać, dlatego postanowiłam podejść do zakapturzonej postaci i
zwrócić jej uwagę, że powinna już iść.
- Ekhem... przepraszam?
Mężczyzna zdjął kaptur, a wtedy wszystko
stało się jasne.
- Co ty tu robisz?
- Sorry, już idę.
- Nie, poczekaj. Coś się stało?
- Nie.
- Na pewno? Nie wydaje mi się.
- A co cię to obchodzi?!
Facundo krzyknął tak głośno, że po całej
hali rozeszło się echo, a mnie aż przeszły ciarki.
- M-muszę zamknąć salę - wydukałam, na co
chłopak od razu zareagował i zerwał się z miejsca, po czym szybko opuścił
trybuny drugim wyjściem.
Po chwili...
- Dobranoc panie trenerze - powiedziałam
i bez zbędnych słów wyszłam w końcu z hali po całym męczącym dniu.
Zupełnie zapomniałam, że miałam zadzwonić
po Adama aby po mnie przyszedł, ale to całe dzisiejsze zamieszanie i jeszcze ta
sytuacja sprzed kilku minut kompletnie wybiła mnie z rytmu, dlatego
postanowiłam sama wrócić do domu.
- Zaczekaj...
Odwróciłam się.
- Proszę, zostaw mnie.
- Przepraszam.
- Nie szkodzi, cześć.
- Gdzie mieszkasz?
- Niedaleko, do jutra - odpowiedziałam i
oddaliłam się kawałek od Facundo, jednak po tym jak usłyszałam, że kopie w
śmietnik i dalej stoi koło hali, coś mnie tknęło i postanowiłam zawrócić.
- Pójdziemy na drinka? - zapytał, a ja
bez słów poszłam przed nim, nadając tym samym kierunek miejsca do którego mamy
się udać.
Po piętnastominutowej drodze w milczeniu
przyszliśmy do jednego z barów i zajęliśmy miejsce w samym rogu lokalu, aby nie
rzucać się nikomu w oczy. Od 15 minut nie odezwałam się do niego słowem, dlatego
czekałam aż on to zrobi pierwszy. Po chwili w końcu się doczekałam.
- Jestem idiotą.
Patrzyłam na niego z nadzieją, że jednak
rozwinie temat.
- Rozpieprzyłem kolejny związek i czuję
się jak ostatni kutas. Dlaczego nic nie mówisz?
- Może dlatego, żebyś znowu na mnie nie
ryknął - odpowiedziałam spokojnie.
- To było niechcący.
- Niechcący? - zaśmiałam się ironicznie.
- Nie mam podejścia do dziewczyn, jasne?
- Ale to nie znaczy, że możesz się na nie
drzeć kiedy ci się podoba albo jesteś wkurzony.
- Chcesz tego drinka? - spytał.
- Sama sobie kupię - odparłam i
skierowałam się w stronę baru, a on tuż za mną. Po chwili wróciliśmy z naszymi
napojami i kontynuowaliśmy "rozmowę".
- Dlaczego zaproponowałeś mi drinka?
Chciałeś przelać na kogoś swoją frustrację, czy może szukasz nagrody
pocieszenia po byłej dziewczynie?
- Nie jestem taki.
- Sam przed chwilą powiedziałeś, że
czujesz się jak... ekhem, jak frajer. Może jest w tym trochę prawdy?
- Nic nie rozumiesz - odpowiedział
poirytowany.
- To wyprowadź mnie z błędu.
- Myślałem, że jesteś inna.
- W jakim sensie inna?
- Milsza. Przynajmniej taka się wydawałaś
w hali.
- Przynajmniej na nikogo się nie darłam
bez powodu.
- Bo tylko tam sprzątasz!
- Wcale tego nie chciałam! - podnosiliśmy
z każdą chwilą coraz bardziej głos, co w efekcie zwróciło w końcu uwagę ludzi w
barze tym bardziej, że nasza wymiana zdań była w języku hiszpańskim.
- Wiesz co, nie mam zamiaru tu z tobą
siedzieć. Skoro jesteś aż tak sfrustrowany, że nie umiesz sobie poradzić z
emocjami i ciągle musisz na kogoś krzyczeć albo coś rozwalać, to wyżywaj się
lepiej na boisku a nie na mnie.
- Sama chciałaś tu przyjść.
- Widocznie przez sekundę zrobiło mi się
ciebie żal - powiedziałam i pospiesznie zaczęłam się ubierać
i opuszczać lokal.
Chwilę później...
- Adam, możesz po mnie przyjść? Jestem
koło baru.
- Jasne, niedługo będę, czekaj tam na
mnie. - powiedział i rozłączył się, a ja zaczęłam nerwowo
przestępować z nogi na nogę w oczekiwaniu na niego.
Po kilkunastu minutach mogłam wracać z
moim przyjacielem do domu. Nie mówiłam mu co się stało, bo sama chciałam o tym
jak najszybciej zapomnieć. Drink w barze narobił mi ochoty na więcej, dlatego
kiedy byliśmy już na miejscu, sięgnęłam do szafki po butelkę z wódką.
- Potowarzyszysz mi? - zapytałam
zachęcająco, na co Adam oczywiście od razu się zgodził.
- Ale wiesz, że rano musimy wstać?
- Nie przypominaj mi, tylko pij.
Po kilku kolejkach nabrałam ochoty nie
tylko na alkohol, ale też na to, co nie powinno mieć w ogóle miejsca.
- Bardzo seksownie dzisiaj wyglądasz -
wyszeptałam Adamowi do ucha i przejechałam ręką po jego szyi.
- Ty zawsze wyglądasz seksownie - nie pozostał
mi dłużny i złapał mnie w pasie, przyciągając do siebie. Nasze twarze zbliżyły
się, a oddechy wymieszały w jedną, alkoholową woń. Zaczęłam delikatnie muskać
jego usta, nie pozwalając jednocześnie na nic innego jemu. W końcu Adam dobrał
się do guzików przy mojej bluzce i stopniowo odpinał jeden po drugim. Bardzo
się na to wszystko nakręciłam, więc złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą
na jego łóżko. Nasze bicia serc znacznie przyspieszyły i było bardzo blisko
tego, abyśmy pierwszy raz się ze sobą przespali. Nagle jakby wszystko we mnie
ostygło i wytrzeźwiało.
- Co się dzieje? - spytał Adam w przerwie
między pocałunkami.
- No przecież nie możemy tego zrobić.
- Przestań. Możemy. Dobrze wiesz jak
cię pragnę.
- Nie. Puść mnie - powiedziałam i
wyrwałam mu się, zapinając jednocześnie guziki bluzki.
- Ile razy będziesz mnie tak jeszcze
zwodzić? - zdenerwował się.
- Przepraszam - odparłam krótko i
skierowałam się do łazienki, aby wziąć prysznic i przygotować się do
jutrzejszego dnia.
Rano...
Chyba za dużo wczoraj wypiłam. Nie dość,
że bolała mnie głowa i miałam wory pod oczami, to jeszcze było mi
niedobrze. Na dodatek miałam spędzić kilka godzin w "Energii", co
wzbudzało tylko dodatkowo moje zniechęcenie, zwłaszcza po wczorajszym dziwnym wyjściu
z Facundo na drinka. Adam traktował mnie jak powietrze. Słowem
się nawet nie odezwał, a w przedpokoju minął tylko jak jakąś uciążliwą
przeszkodę.
- Cześć - powiedział i opuścił
mieszkanie, a ja chwilę po nim.
W hali...
- 15 minut przerwy, później zmiana drużyn
i skupiamy się na zagrywce - zarządził trener Falasca. - Pani Alicjo, proszę
iść do mojego gabinetu i przynieść statystki graczy z biurka. Są w zielonej
teczce - dodał.
Posłusznie wypełniłam jego prośbę i
udałam się w stronę jego biura. Przechodząc przez korytarz z gablotami pełnymi
nagród, poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.
- Czego chcesz? - spytałam.
- Przepraszam.
- Za co?
- Przecież wiesz za co.
- Ja wiem, pytanie czy ty wiesz.
- No zachowałem się jak świnia.
- Coś jeszcze?
- Krzyczałem.
- I?
- Musisz być taka szczegółowa? - zapytał
zniecierpliwiony.
- Nie zależy mi na twoich przeprosinach.
Jestem tylko ciekawa, czy kolegów z drużyny też tak traktujesz. Jeśli tak, to
współczuję im, że muszą z tobą grać.
- Przejdźmy się gdzieś po treningu to
zobaczysz jaki jestem.
- Muszę iść po statystyki - spławiłam go
i faktycznie skierowałam się do biura trenera.
Po kilkunastu minutach wznowiono trening.
Siatkarze skupili się na zagrywce i z tego co zauważyłam, najlepiej wychodziła
ona Nicolasowi Marechalowi. Mariusz Wlazły też zaliczył dwa asy. Po dwóch
godzinach gry i późniejszym rozciąganiu zajęcia, a tym samym moja praca
dobiegła końca. Posprzątałam po treningu, a kilkanaście minut później byłam już
wolna.
Mimo że nie było zbyt ciepło, świeciło
słońce. Owinęłam się jeszcze szalikiem i już miałam iść do jakiegoś sklepu aby
kupić coś do jedzenia, kiedy zauważyłam oczywiście kogo? Facundo we własnej
osobie. Stał oparty o murek przy hali w okularach przeciwsłonecznych, po czym
ruszył w moją stronę z nie powiem, całkiem czarującym uśmiechem.
- Coś ci się stało w twarz.
- Co masz na myśli? - spytał zdziwiony.
- To - wskazałam na jego białe ząbki.
- Zawsze tak mam - odpowiedział
zadowolony.
- Ciekawe - uśmiechnęłam się.
- Ty też tak zdecydowanie lepiej
wyglądasz. Przejdźmy się gdzieś - zaproponował.
- No nie wiem - droczyłam się z nim.
- Przecież jestem miły.
- Nie. Na razie się tylko szczerzysz -
zauważyłam.
- No dobrze. Czy da się piękna pani
zaprosić na krótki spacer? - zapytał, na co ja automatycznie wybuchłam głośnym
śmiechem.
- Coś nie tak?
- Wszystko ok. Niech pan prowadzi -
odpowiedziałam, po czym oboje z uśmiechem skierowaliśmy się w nieznanym
kierunku.
___________________________________________________________________
Hej wszystkim :) Jak mija niedziela? Zaliczyłam małą wtopę, bo rozdział miał być w czwartek a jest dzisiaj, ale to jednorazowy przypadek spowodowany trudnościami w szkole i brakiem czasu :/ Teraz będzie ok :) Kto oglądał Puchar Polski? I przyznać się szczerze, kto liczył na wygraną Lotosu? ;D Bardzo fajna drużyna, jednak dla mnie to delikatne zaskoczenie :) Szkoda Resovii, zwłaszcza Igły, który wyraźnie bardzo to przeżył :( Niestety nie zawsze się wygrywa i jak widać siatkówka pełna jest zwrotów akcji, co czyni ją właśnie tak piękną dyscypliną <3 Wybieracie się na Ligę Światową? Jeśli tak, to dokąd? :) Kolejny rozdział pojawi się na 100% w czwartek. Jeśli macie jakieś pytania, wiecie co robić ;) Życzę Wam miłej końcówki weekendu i do następnego razu ;*
#uzależniona_od_siatkówki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz