czwartek, 9 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ I

ROZDZIAŁ I


   - Księżniczko, masz dzisiaj zamiar w ogóle wstać? - usłyszałam głos mojego przyjaciela, Adama, a po chwili ujrzałam go w progu drzwi do pokoju.
   - Która godzina? - wymamrotałam zaspana, zdejmując zabłąkane pasmo włosów z policzka.
   - Po 8.
   - Co?! Dlaczego mnie nie obudziłeś?!
   - Ciebie nie da się obudzić - zaśmiał się.
   - Wyjdź! Muszę się szybko ubrać, o 9 mam być w hali - powiedziałam i rzuciłam się pędem do szafy w celu wyciągnięcia jakichś ubrań. 
Po paru minutach bieganiny byłam gotowa do wyjścia. "Energia" nie była daleko stąd, dlatego pozwoliłam sobie jeszcze na zjedzenie jakiegoś śniadania. Przyłączył się do mnie Adam.
   - A co to za mina?
   - Jaka?
   - Nie wyglądasz na zbytnio zadowoloną.
   - Bo nie jestem, dobrze o tym wiesz.
   - Słuchaj, zawsze mogłaś trafić gorzej.
   - Na przykład do klubu fitness na zajęcia +60? - zaśmiałam się.
   - Na przykład - zawtórował mi.
   - Ci ludzie chyba nie rozumieją po co poszliśmy na te studia.
   - Po prostu chcą nas sprawdzić w nietypowych miejscach i rolach. Ciesz się, że masz siatkarzy, z chęcią bym się z tobą zamienił.
   - Koteczku, ale to nie będą lekcje odbijania czy mocnego serwisu, ale sprzątanie i układanie piłek po nich.
   - Zawsze coś tam podejrzysz.
   - Wiesz, że u mnie na pierwszym miejscu są sporty zimowe. Dobra, pójdę to zobaczę co i jak - odpowiedziałam i upiłam ostatni łyk kawy. - Nie wiem o której wrócę, więc masz zrobić zakupy - dodałam.
   - Ale...
   - Jakie ale? - przerwałam mu. - Kończysz z seniorami o 13, nie wymiguj się - zaśmiałam się, a na wychodne posłałam mu buziaka i opuściłam mieszkanie.
20 minut później...
   - Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia, ale nikogo w nim nie zastałam.
   - O, dzień dobry – usłyszałam po angielsku.
   - Jezu, jak mnie pan przestraszył! - odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę stojącego za mną.
   - Aż tak? - zaśmiał się.
   - Nazywam się Alicja Mianowska, od dzisiaj miałam zacząć tu praktyki.
   - Od dzisiaj? Już sprawdzam - odparł i podszedł do biurka, na którym leżały różne papiery. Po chwili znalazł chyba to czego szukał, uśmiechnął się i powiedział : - Zapraszam za mną.
Idąc za mężczyzną rozglądałam się dookoła. Mijałam gabloty z różnymi nagrodami, pucharami, medalami i innymi rzeczami ukazującymi osiągnięcia PGE Skry Bełchatów. Nim się obejrzałam, przeszliśmy przed długi korytarz i znaleźliśmy się na boisku. Czekało tam kilkunastu chłopaków w dresach i spoglądało w naszą stronę. Podeszliśmy do nich.
   - Witam panowie, jak się dzisiaj czujemy? - spytał mężczyzna.
   - Rewelacyjnie treneiro - odpowiedział Michał Winiarski. Tak, mimo tego, że nie byłam jakoś specjalnie oddaną i zapatrzoną w siatkówkę fanką, to znałam każdego gracza z każdego klubu. Taki urok studiów, wszystkiego się nauczysz.
   - Jak widzicie, jest ze mną piękna kobieta, która od dzisiaj przez pół roku będzie oglądać wasze spocone tyłki - zaśmiał się "szef". - Każdą sprawę techniczną kierujemy do niej, jasne?
   - Jasne - odpowiedzieli chórkiem.
   - No to teraz biegiem do szatni i za 5 minut rozgrzewka - zarządził mężczyzna, po czym wszyscy się rozeszli. - A ja z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić, nazywam się Miguel Falasca i jestem...
   - Trenerem Skry - dokończyłam za niego. - Znam pana i pańską drużynę - dodałam.
   - W takim razie obserwuj każdy mój ruch. Broń Boże nie patrz na moich chłopaków - powiedział z powagą i hiszpańskim akcentem, przełamującym jego angielski.
   - Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
   - Bo przez pani urodę nie będą się mogli skupić na grze - odparł śmiejąc się, po czym oczywiście mu zawtórowałam.
   - Niech pan nie przesadza. Co mam robić?
   - Proszę przygotować sprzęt, a później usiąść i czekać na dalsze polecenia.
W odpowiedzi pokiwałam głową i zdecydowanie poszłam przed siebie, jednak od razu usłyszałam głośne chrząknięcie, przez co od razu się odwróciłam i spojrzałam pytająco na trenera.
   - Magazyn jest w drugą stronę - powiedział i z uśmiechem pokazał mi drogę, a ja lekko zmieszana udałam się w podanym kierunku.
Po chwili...
   - Ale tu syf - szepnęłam sama do siebie.
Wpakowałam wszystkie piłki do wielkiego kosza na kółkach, zgarnęłam jakieś ścierki i inne potrzebne moim zdaniem rzeczy i po paru minutach wróciłam z powrotem na parkiet obładowana jak wielbłąd.
   - Do you need a help? - usłyszałam i spojrzałam na prawie dwumetrowego chłopaka, który obdarzył mnie nieco nieśmiałym uśmiechem...
_______________________________________________________________________

Jest i pierwszy rozdział. Na początek trochę krótki, ale z czasem będą one dłuższe i mam nadzieję, że coraz ciekawsze :) Druga część opowiadania pojawi się w niedzielę :) Jeśli chcecie się o coś zapytać, możecie pisać w komentarzach, a ja na pewno na wszystko odpowiem ;) Tymczasem to wszystko. Całuję Was mocno i do niedzieli ;)

#uzależniona_od_siatkówki

4 komentarze:

  1. Hm... Rzadko kiedy czytam trwające blogi, szczególnie od samego, ale chyba czas przełamać konwenanse. Zaciekawił mnie ten blog, chociaż opinię będę mogła wyrobić sobie dopiero po kilku jeszcze rozdziałach. Cóż, mi zostaje tylko życzyć weny i zaprosić do siebie: http://dreamer-about-skra.blogspot.com/ ;)
    PS Będzie możliwość informowania przez ciebie o rozdziałach na bieżąco?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, na pewno wpadnę :)
      Co do informowania, to nie ma problemu, będę to robić na bieżąco jeśli tylko chcesz ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :) Jeszcze bardziej mi się podoba,bo jest to opowiadanie na temat Skry i Conte <3 Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ;3

    OdpowiedzUsuń